Wydanie nr 15 z dnia 11.08.2017

Żeby było mniej azbestu

FUNDUSZ WESPRZE CHYBIE

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach wesprze finansowo akcję usuwania azbestu w Chybiu. Co to oznacza dla mieszkańców tej gminy?
Pod koniec lipca Rada Gminy Chybie uchwaliła regulamin dofinansowania zadań związanych z usuwaniem wyrobów zawierających azbest z terenu tej gminy w 2017 roku. Zgodnie z jego zapisami o takie dofinansowanie może się ubiegać osoba fizyczna, która posiada tytuł prawny do nieruchomości położonej na terenie tej gminy, która to nieruchomość jest zabudowana budynkiem mieszkalnym lub gospodarczym pokrytym materiałem zawierającym azbest lub na której składowane są wyroby zawierające azbest. Co istotne, wsparcie finansowe nie obejmuje usuwania azbestu z obiektów wykorzystywanych na prowadzenie działalności gospodarczej. Na co konkretnie można dostać dofinansowanie? Na demontaż, odbiór , transport oraz unieszkodliwienie wyrobów zawierających azbest, przy czym unieszkodliwienie oznacza oddanie ich na takie składowisko odpadów, które może przyjmować materiały azbestowe. Oczywiście dofinansowanie nie obejmuje kosztów związanych z zakupem i montażem nowego wyrobu, który ma zastąpić usunięty azbest. Dofinansowanie nie będzie również dotyczyć kosztów prac wykonanych przed podpisaniem z gminą stosownej umowy oraz kosztów demontowania wyrobów azbestowych we własnym zakresie, gdyż to zadanie musi wykonać specjalistyczna firma. A jak wyglądać będą kwestie finansowe, to znaczy ile wyniesie dofinansowanie na usuwanie azbestu? Zgodnie z uchwalonym przez radnych regulaminem scenariusze są dwa. Jeśli gmina uzyska na ten cel dotację z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, to dofinansowanie wyniesie 100 proc. poniesionych kosztów, więc mieszkańców nic to nie będzie kosztować. Jeśli natomiast wsparcia z WFOŚiGW w Katowicach nie będzie, to dofinansowanie zostanie ograniczone do 1200 zł na nieruchomość w przypadku demontażu, transportu i unieszkodliwienia materiałów azbestowych oraz 700 zł na nieruchomość w przypadku samego transportu i unieszkodliwienia, bez konieczności demontażu. A jeśli koszty takiej operacji będą wyższe od uzyskanej dotacji, to tę brakującą część z własnej kieszeni będzie musiał pokryć inwestor. Jak widać, z punktu widzenia mieszkańców Chybia wsparcie tej akcji przez katowicki WFOŚiGW miało bardzo duże znaczenie. I tak też się stało. Jak poinformował naszą redakcję Andrzej Bura, sekretarz gminy Chybie, samorząd ten otrzymał właśnie informację z Katowic, że otrzyma w tym roku na program usuwania azbestu dotację z WFOŚiGW w wysokości blisko 65 tysięcy zł.

(hos)


Leśnicy walczą z kornikiem

PODSTĘPNY SZKODNIK

To bezsprzecznie największy wróg świerków. Agresywny, niewielki i nad wyraz żarłoczny. Nie ma litości dla starszych okazów. Do batalii z kornikiem, bo o nim mowa, ruszyli już wiosną leśnicy. Co dzień pokonują kilka kilometrów, aby jak najszybciej dostrzec ślady jego działalności. Walka ze szkodnikiem nie jest jednak łatwa, bo pogoda bardziej sprzyja jemu aniżeli leśnikom.

Od miesiąca kornik mocno się uaktywnił. Wszystko przez pogodę, zwłaszcza wysokie temperatury, które sprzyjają szybszemu rozwojowi larw i namnażaniu się kornika – przyznaje Andrzej Kudełka, nadleśniczy Nadleśnictwa Wisła. Kornik drukarz to mierzący ok. 5 mm chrząszcz. Odżywia się i rozmnaża pod korą świerka. Samiec tworzy w drzewie tak zwaną komorę godową, a następnie zwabia do niej partnerki. Każda z nich drąży wzdłuż pnia swój tunel, w którym następnie składa jaja. Wykluwające się z nich młode larwy wgryzają się w drzewo tworząc następnie swoje chodniki. Jeden cykl rozwojowy wystarczy, aby z drzewa wyleciało nawet 100 tys. młodych owadów. Liczne familie szkodnika uszkadzają tkanki świerka, najczęściej przerywając obieg soków i doprowadzając w krótkim czasie do jego uschnięcia. – Podstawą walki z kornikiem jest wyszukanie drzew, w których się zasiedlił. Oznaki są takie, że korona zaczyna rudzieć. Zdarza się również, że korona jest jeszcze zielona, a spod kory wysypują się drobne trociny. Trzeba takie drzewo jak najszybciej wywieźć z lasu, najlepiej do tartaku. Niestety, w letnich miesiącach jest problem z wywozem. Dlatego część drewna korujemy, a jeśli są warunki – korę palimy. W walce z kornikiem nie wchodzą w grę żadne zabiegi chemiczne, które mogłyby negatywnie wpłynąć na przyrodę – mówi Andrzej Kudełka. W szczególnie zagrożonych miejscach leśnicy wystawiają na specjalnych konstrukcjach plastikowe pułapki, gdzie umieszcza się feromon. Pułapka wabiąca zapachem ściąga szkodniki nawet z odległości kilkuset metrów. Jednak nie chroni to dostatecznie świerków. Dlatego też doświadczeni pracownicy co dzień pokonują kilkanaście kilometrów wypatrując korników. Takie działania przynoszą spore efekty.

W latach 2006- 2010 cięcia sanitarne z powodu kornika obejmowały nawet 300 tys. m3 drewna. W zeszłym roku wycięliśmy 60 tys. m3. Mam nadzieję, że w tym roku uda nam się zejść do 40-50 m3  mówi Andrzej Kudełka.

Leśnicy podkreślają, że las w Beskidach powoli się zmienia. Sadzone są nowe drzewa, głównie buk, jodła i świerk. Pojawia się także jawor i modrzew. – Mamy takie założenia, aby świerk stanowił 30-40 proc. wszystkich drzew. To jest zgodne z warunkami siedliskowymi w Beskidach – mówi Andrzej Kudełka. Co roku leśnicy tworzą na ok. 60 hektarach młodniki, czyli młody las. Do tego dochodzi naturalne odnawianie się lasu, które obejmuje nawet 100 hektarów.

(klk)


CZY JEST SPOSÓB NA SZROTÓWKA…

Czy to już jesień? Takie pytanie można sobie zadać patrząc na stan kasztanowców. Drzewa te mają bowiem już mocno brązowe liście, które lada moment zaczną opadać. To efekt działania szrotówka kasztanowcowiaczka, szkodnika, który upodobał sobie właśnie kasztanowce białe, zwane popularnie kasztanami.

Szrotówek to drobny motyl, którego larwy dostają się do liści i zaczynają w nich żerować tworząc korytarze. Powodują tym samym ich niszczenie i hamowanie rozwoju całego drzewa. Porażone liście pokrywają się brązowymi plamami, które powiększając się nadają roślinie nienaturalny jesienny wygląd. Wraz z powiększaniem się plam, liście usychają i opadają, a nowe wypuszczane przez drzewo są ponownie atakowane. W naszym klimacie w ciągu jednego roku mogą się rozwinąć trzy pokolenia szrotówka kasztanowcowiaczka – pierwsze na początku kwietnia, drugie w połowie czerwca, a trzecie właśnie teraz, na początku sierpnia. Drzewa opanowane przez szkodnika wydają jesienią nowe kwiaty, które nie mają szans na wydanie owoców, a dodatkowo osłabiają drzewa.

Szrotówek panuje na Śląsku Cieszyńskim od drugiej połowy lat 90. Mimo różnych zapowiedzi, kasztanowce, choć osłabione, nadal rosną na naszym terenie i widać, że walczą o przetrwanie. Choć nie znaleziono dowodów wskazujących na to, że szkody wyrządzone przez szrotówka prowadzą bezpośrednio do obumarcia drzewa, bez pomocy ze strony ludzi nie może się obyć. Metody zwalczania szkodnika są różne. Jedna z prostych i dość skutecznych to grabienie liści, w których wylęgają się, żerują i zimują larwy szrotówka. Jeśli zrobi się to dokładnie, a następnie spali, wiosną szkodniki nie namnażają się już w sposób masowy. Taki zabieg redukuje występowanie szkodnika nawet o trzydzieści procent.

– To działania, które wydają nam się najbardziej sensowne i ekologiczne. Kilka lat temu przeprowadziliśmy eksperyment polegający na nawiercaniu pni kilku drzew i wprowadzaniu do ich wnętrza swoistej szczepionki. Zauważyliśmy, że drzewa były jesienią nieco dłużej zielone niż inne. Po kilku latach taki zabieg trzeba powtarzać, lecz nie zdecydowaliśmy się na to, gdyż uważamy go za zbyt mocno ingerujący w tkankę drzewa. Głębokie nawicerty, które trzeba wykonać co kilkadziesiąt centymetrów w pniu drzewa, mogą bardziej mu zaszkodzić niż działanie szrotówka kasztanowcowiaczka. Podchodzimy do tematu bardzo ostrożnie – wyjaśnia Janina Strach, kierownik Działu Zieleni Miejskiej i Oczyszczania Miasta w Miejskim Zarządzie Dróg w Cieszynie. Inne sposoby radzenia sobie z problemem to pułapki i lepy feromonowe. Z praktyki wielu miast wynika jednak, że nie są do końca skuteczne, a oprócz szrotówka zwalczają także inne, pożyteczne owady.

W Cieszynie kasztanowców białych nie brakuje, wszak były to ulubione drzewa Austriaków, którzy sadzili je tutaj w dużych ilościach. – Kasztanowce lubimy również, więc sadzimy je ciągle, ale sięgamy po inne gatunki, czerwone i żółte, które są bardziej odporne i słabiej ulegają porażeniu – mówi Aleksander Dorda, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa w Urzędzie Miejskim w Cieszynie.

A jak radzą sobie z problemem nasi sąsiedzi zza Olzy? Okazuje się, że wybrali metodę zastrzyków. W ciągu ostatnich trzech lat terapii zostało poddanych ponad 100 drzew w alejach parkowych i parkach. Efekt jest zadowalający. Kasztanowce, które wcześniej w lecie były już łyse, obecnie do późnej jesieni cieszą oko liśćmi, a dzieciom dają duży plon kasztanów. – Koszty zabiegów nie są małe. Objęliśmy nimi bardzo stare aleje, co do których mieszkańcy mają duży sentyment i uwielbiają nimi spacerować. Próbujemy więc je ratować na tyle, na ile się da. Nasze miasto było pierwszym w Republice Czeskiej, które zdecydowało się na tego typu krok, by przedłużyć życie starym drzewom – informuje Dorota Havlíková, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta w Czeskim Cieszynie.

Kasztanowce to drzewa o dużej wartości estetycznej i ekologicznej. O ich przetrwanie warto powalczyć, ponieważ, jak się okazuje, zarówno same rośliny, jak i ich owoce posiadają właściwości zdrowotne i są szeroko wykorzystywane w medycynie naturalnej. Bioenergoterapeuci zalecają przytulanie się do pnia kasztanowca, co ma uspokajać, łagodzić strach, a nawet… leczyć złamane serca. Wyciągi z różnych części kasztanowców są ponadto dostępne w aptekach i sklepach zielarskich. Preparaty na ich bazie wchodzą również w skład niektórych kremów i balsamów przeznaczonych dla tzw. skór problematycznych. Kiedyś wierzono, że kasztany mają właściwości magiczne, dodają siły, wytrwałości i energii do działania. Medycyna ludowa zalecała noszenie ich przy sobie, a nawet wkładanie pod poduszkę czy do pościeli. Z kasztanami powinny się zaprzyjaźnić głównie osoby cierpiące na bóle reumatyczne i mające problemy z pękającymi naczynkami. Według niektórych źródeł kasztany mają także właściwości regulujące ciśnienie krwi i łagodzące dolegliwości kobiet w okresie klimakterium. Trzeba jednak wiedzieć, że w dużej ilości mogą zaszkodzić i nasilić dolegliwości.

DOROTA KREHUT-RASZYK


Do druku: pdf