Wydanie nr 15 z dnia 11.08.2017

Żeby było mniej azbestu

FUNDUSZ WESPRZE CHYBIE

Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach wesprze finansowo akcję usuwania azbestu w Chybiu. Co to oznacza dla mieszkańców tej gminy?
Pod koniec lipca Rada Gminy Chybie uchwaliła regulamin dofinansowania zadań związanych z usuwaniem wyrobów zawierających azbest z terenu tej gminy w 2017 roku. Zgodnie z jego zapisami o takie dofinansowanie może się ubiegać osoba fizyczna, która posiada tytuł prawny do nieruchomości położonej na terenie tej gminy, która to nieruchomość jest zabudowana budynkiem mieszkalnym lub gospodarczym pokrytym materiałem zawierającym azbest lub na której składowane są wyroby zawierające azbest. Co istotne, wsparcie finansowe nie obejmuje usuwania azbestu z obiektów wykorzystywanych na prowadzenie działalności gospodarczej. Na co konkretnie można dostać dofinansowanie? Na demontaż, odbiór , transport oraz unieszkodliwienie wyrobów zawierających azbest, przy czym unieszkodliwienie oznacza oddanie ich na takie składowisko odpadów, które może przyjmować materiały azbestowe. Oczywiście dofinansowanie nie obejmuje kosztów związanych z zakupem i montażem nowego wyrobu, który ma zastąpić usunięty azbest. Dofinansowanie nie będzie również dotyczyć kosztów prac wykonanych przed podpisaniem z gminą stosownej umowy oraz kosztów demontowania wyrobów azbestowych we własnym zakresie, gdyż to zadanie musi wykonać specjalistyczna firma. A jak wyglądać będą kwestie finansowe, to znaczy ile wyniesie dofinansowanie na usuwanie azbestu? Zgodnie z uchwalonym przez radnych regulaminem scenariusze są dwa. Jeśli gmina uzyska na ten cel dotację z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, to dofinansowanie wyniesie 100 proc. poniesionych kosztów, więc mieszkańców nic to nie będzie kosztować. Jeśli natomiast wsparcia z WFOŚiGW w Katowicach nie będzie, to dofinansowanie zostanie ograniczone do 1200 zł na nieruchomość w przypadku demontażu, transportu i unieszkodliwienia materiałów azbestowych oraz 700 zł na nieruchomość w przypadku samego transportu i unieszkodliwienia, bez konieczności demontażu. A jeśli koszty takiej operacji będą wyższe od uzyskanej dotacji, to tę brakującą część z własnej kieszeni będzie musiał pokryć inwestor. Jak widać, z punktu widzenia mieszkańców Chybia wsparcie tej akcji przez katowicki WFOŚiGW miało bardzo duże znaczenie. I tak też się stało. Jak poinformował naszą redakcję Andrzej Bura, sekretarz gminy Chybie, samorząd ten otrzymał właśnie informację z Katowic, że otrzyma w tym roku na program usuwania azbestu dotację z WFOŚiGW w wysokości blisko 65 tysięcy zł.

(hos)


Leśnicy walczą z kornikiem

PODSTĘPNY SZKODNIK

To bezsprzecznie największy wróg świerków. Agresywny, niewielki i nad wyraz żarłoczny. Nie ma litości dla starszych okazów. Do batalii z kornikiem, bo o nim mowa, ruszyli już wiosną leśnicy. Co dzień pokonują kilka kilometrów, aby jak najszybciej dostrzec ślady jego działalności. Walka ze szkodnikiem nie jest jednak łatwa, bo pogoda bardziej sprzyja jemu aniżeli leśnikom.

Od miesiąca kornik mocno się uaktywnił. Wszystko przez pogodę, zwłaszcza wysokie temperatury, które sprzyjają szybszemu rozwojowi larw i namnażaniu się kornika – przyznaje Andrzej Kudełka, nadleśniczy Nadleśnictwa Wisła. Kornik drukarz to mierzący ok. 5 mm chrząszcz. Odżywia się i rozmnaża pod korą świerka. Samiec tworzy w drzewie tak zwaną komorę godową, a następnie zwabia do niej partnerki. Każda z nich drąży wzdłuż pnia swój tunel, w którym następnie składa jaja. Wykluwające się z nich młode larwy wgryzają się w drzewo tworząc następnie swoje chodniki. Jeden cykl rozwojowy wystarczy, aby z drzewa wyleciało nawet 100 tys. młodych owadów. Liczne familie szkodnika uszkadzają tkanki świerka, najczęściej przerywając obieg soków i doprowadzając w krótkim czasie do jego uschnięcia. – Podstawą walki z kornikiem jest wyszukanie drzew, w których się zasiedlił. Oznaki są takie, że korona zaczyna rudzieć. Zdarza się również, że korona jest jeszcze zielona, a spod kory wysypują się drobne trociny. Trzeba takie drzewo jak najszybciej wywieźć z lasu, najlepiej do tartaku. Niestety, w letnich miesiącach jest problem z wywozem. Dlatego część drewna korujemy, a jeśli są warunki – korę palimy. W walce z kornikiem nie wchodzą w grę żadne zabiegi chemiczne, które mogłyby negatywnie wpłynąć na przyrodę – mówi Andrzej Kudełka. W szczególnie zagrożonych miejscach leśnicy wystawiają na specjalnych konstrukcjach plastikowe pułapki, gdzie umieszcza się feromon. Pułapka wabiąca zapachem ściąga szkodniki nawet z odległości kilkuset metrów. Jednak nie chroni to dostatecznie świerków. Dlatego też doświadczeni pracownicy co dzień pokonują kilkanaście kilometrów wypatrując korników. Takie działania przynoszą spore efekty.

W latach 2006- 2010 cięcia sanitarne z powodu kornika obejmowały nawet 300 tys. m3 drewna. W zeszłym roku wycięliśmy 60 tys. m3. Mam nadzieję, że w tym roku uda nam się zejść do 40-50 m3  mówi Andrzej Kudełka.

Leśnicy podkreślają, że las w Beskidach powoli się zmienia. Sadzone są nowe drzewa, głównie buk, jodła i świerk. Pojawia się także jawor i modrzew. – Mamy takie założenia, aby świerk stanowił 30-40 proc. wszystkich drzew. To jest zgodne z warunkami siedliskowymi w Beskidach – mówi Andrzej Kudełka. Co roku leśnicy tworzą na ok. 60 hektarach młodniki, czyli młody las. Do tego dochodzi naturalne odnawianie się lasu, które obejmuje nawet 100 hektarów.

(klk)


CZY JEST SPOSÓB NA SZROTÓWKA…

Czy to już jesień? Takie pytanie można sobie zadać patrząc na stan kasztanowców. Drzewa te mają bowiem już mocno brązowe liście, które lada moment zaczną opadać. To efekt działania szrotówka kasztanowcowiaczka, szkodnika, który upodobał sobie właśnie kasztanowce białe, zwane popularnie kasztanami.

Szrotówek to drobny motyl, którego larwy dostają się do liści i zaczynają w nich żerować tworząc korytarze. Powodują tym samym ich niszczenie i hamowanie rozwoju całego drzewa. Porażone liście pokrywają się brązowymi plamami, które powiększając się nadają roślinie nienaturalny jesienny wygląd. Wraz z powiększaniem się plam, liście usychają i opadają, a nowe wypuszczane przez drzewo są ponownie atakowane. W naszym klimacie w ciągu jednego roku mogą się rozwinąć trzy pokolenia szrotówka kasztanowcowiaczka – pierwsze na początku kwietnia, drugie w połowie czerwca, a trzecie właśnie teraz, na początku sierpnia. Drzewa opanowane przez szkodnika wydają jesienią nowe kwiaty, które nie mają szans na wydanie owoców, a dodatkowo osłabiają drzewa.

Szrotówek panuje na Śląsku Cieszyńskim od drugiej połowy lat 90. Mimo różnych zapowiedzi, kasztanowce, choć osłabione, nadal rosną na naszym terenie i widać, że walczą o przetrwanie. Choć nie znaleziono dowodów wskazujących na to, że szkody wyrządzone przez szrotówka prowadzą bezpośrednio do obumarcia drzewa, bez pomocy ze strony ludzi nie może się obyć. Metody zwalczania szkodnika są różne. Jedna z prostych i dość skutecznych to grabienie liści, w których wylęgają się, żerują i zimują larwy szrotówka. Jeśli zrobi się to dokładnie, a następnie spali, wiosną szkodniki nie namnażają się już w sposób masowy. Taki zabieg redukuje występowanie szkodnika nawet o trzydzieści procent.

– To działania, które wydają nam się najbardziej sensowne i ekologiczne. Kilka lat temu przeprowadziliśmy eksperyment polegający na nawiercaniu pni kilku drzew i wprowadzaniu do ich wnętrza swoistej szczepionki. Zauważyliśmy, że drzewa były jesienią nieco dłużej zielone niż inne. Po kilku latach taki zabieg trzeba powtarzać, lecz nie zdecydowaliśmy się na to, gdyż uważamy go za zbyt mocno ingerujący w tkankę drzewa. Głębokie nawicerty, które trzeba wykonać co kilkadziesiąt centymetrów w pniu drzewa, mogą bardziej mu zaszkodzić niż działanie szrotówka kasztanowcowiaczka. Podchodzimy do tematu bardzo ostrożnie – wyjaśnia Janina Strach, kierownik Działu Zieleni Miejskiej i Oczyszczania Miasta w Miejskim Zarządzie Dróg w Cieszynie. Inne sposoby radzenia sobie z problemem to pułapki i lepy feromonowe. Z praktyki wielu miast wynika jednak, że nie są do końca skuteczne, a oprócz szrotówka zwalczają także inne, pożyteczne owady.

W Cieszynie kasztanowców białych nie brakuje, wszak były to ulubione drzewa Austriaków, którzy sadzili je tutaj w dużych ilościach. – Kasztanowce lubimy również, więc sadzimy je ciągle, ale sięgamy po inne gatunki, czerwone i żółte, które są bardziej odporne i słabiej ulegają porażeniu – mówi Aleksander Dorda, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa w Urzędzie Miejskim w Cieszynie.

A jak radzą sobie z problemem nasi sąsiedzi zza Olzy? Okazuje się, że wybrali metodę zastrzyków. W ciągu ostatnich trzech lat terapii zostało poddanych ponad 100 drzew w alejach parkowych i parkach. Efekt jest zadowalający. Kasztanowce, które wcześniej w lecie były już łyse, obecnie do późnej jesieni cieszą oko liśćmi, a dzieciom dają duży plon kasztanów. – Koszty zabiegów nie są małe. Objęliśmy nimi bardzo stare aleje, co do których mieszkańcy mają duży sentyment i uwielbiają nimi spacerować. Próbujemy więc je ratować na tyle, na ile się da. Nasze miasto było pierwszym w Republice Czeskiej, które zdecydowało się na tego typu krok, by przedłużyć życie starym drzewom – informuje Dorota Havlíková, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta w Czeskim Cieszynie.

Kasztanowce to drzewa o dużej wartości estetycznej i ekologicznej. O ich przetrwanie warto powalczyć, ponieważ, jak się okazuje, zarówno same rośliny, jak i ich owoce posiadają właściwości zdrowotne i są szeroko wykorzystywane w medycynie naturalnej. Bioenergoterapeuci zalecają przytulanie się do pnia kasztanowca, co ma uspokajać, łagodzić strach, a nawet… leczyć złamane serca. Wyciągi z różnych części kasztanowców są ponadto dostępne w aptekach i sklepach zielarskich. Preparaty na ich bazie wchodzą również w skład niektórych kremów i balsamów przeznaczonych dla tzw. skór problematycznych. Kiedyś wierzono, że kasztany mają właściwości magiczne, dodają siły, wytrwałości i energii do działania. Medycyna ludowa zalecała noszenie ich przy sobie, a nawet wkładanie pod poduszkę czy do pościeli. Z kasztanami powinny się zaprzyjaźnić głównie osoby cierpiące na bóle reumatyczne i mające problemy z pękającymi naczynkami. Według niektórych źródeł kasztany mają także właściwości regulujące ciśnienie krwi i łagodzące dolegliwości kobiet w okresie klimakterium. Trzeba jednak wiedzieć, że w dużej ilości mogą zaszkodzić i nasilić dolegliwości.

DOROTA KREHUT-RASZYK


Do druku: pdf

Wydanie nr 14 z dnia 21.07.2017

Fundusz wsparł spółdzielnię

EKOLOGIA I EKONOMIA

Trwa drugi, ostatni, etap termomodernizacji siedziby Spółdzielni Mieszkaniowej „Zacisze” w Ustroniu. Ta proekologiczna inwestycja jest realizowana przy wsparciu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

Siedziba Spółdzielni Mieszkaniowej „Zacisze” znajduje się w pamiętającym czasy PRL-u budynku przy ulicy Jana Wantuły w Ustroniu. Był on ocieplony eternitem, a jego dawna kotłownia była nieekonomiczna i nieekologiczna, bo zużywała duże ilości paliwa, przez co szkodziła środowisku. Spółdzielnia – przy współpracy z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach – zdecydowała się na gruntowną termomodernizację budynku przy Wantuły.

Pierwszy, zakończony w maju etap, objął kotłownię, którą wyposażono w nowoczesne urządzenie grzewcze, zużywające dużo mniej paliwa i dzięki temu bardziej przyjazne środowisku niż jego poprzednik. Teraz zmieniają się zewnętrzne ściany spółdzielczej siedziby. Zniknął już z nich eternit, który jest zastępowany styropianem. Kiedy pojawi się tam nowa elewacja, budynek będzie się prezentował lepiej niż wtedy, gdy został oddany do użytku. Co ważne, nowoczesne ocieplenie ścian sprawi, że mniejsze będą straty ciepła w spółdzielczej siedzibie. W efekcie niższe będą koszty funkcjonowania spółdzielni, a środowisko skorzysta dzięki mniejszemu zużyciu energii.

Tadeusz Dybek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Zacisze” informuje, iż całość prac związanych z termomodernizacją budynku kosztować będzie około 400 tysięcy zł. Pożyczka z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach to blisko 240 tysięcy zł, więc ponad połowa wszystkich kosztów.

Dodajmy, że w przeszłości, dzięki wsparciu WFOŚiGW w Katowicach, termomodernizację przeszły budynki mieszkalne spółdzielni „Zacisze”, w tym wieżowce na największym ustrońskim osiedlu Manhatan. Zmodernizowano także ogrzewające te budynki kotłownie.

(hos)


Na pomoc owadom w ogrodzie

DREWNIANE HOTELE

Mają oryginalny wygląd i mogą stanowić dodatkową ozdobę ogrodu, ale przede wszystkim – dobrze wpływają na znajdujące się w nim rośliny i zapylające je owady. Mowa o specjalnych domkach dla insektów, których stawianie na działkach jest ostatnio coraz popularniejsze. Dzięki pomocy człowieka owady mają lepsze warunki do rozwoju.

Swoiste drewniane hotele lubią zasiedlać na przykład dzikie pszczoły samotnice, zwane w fachowej literaturze murarkami ogrodowymi. Murarki swoimi wymiarami są zbliżone do pszczoły miodnej, lecz nie produkują miodu. Ich celem jest „odwiedzanie” kwiatów w poszukiwaniu nektaru potrzebnego do utrzymania się przy życiu, co w ogrodzie ma istotne znaczenie dla zapylania roślin. W naturalnych warunkach murarki najchętniej gnieżdżą się w pustych łodygach roślin baldaszkowatych, w trzcinie pospolitej, a także w różnego rodzaju otworach wygryzionych przez inne owady w drewnie. Chcąc mieć jak najwięcej zapylaczy w swoim ogrodzie, trzeba im więc stworzyć podobne warunki. Domki dla owadów, w różnorodnych kształtach, można kupić gotowe w sklepach w naszym regionie, ale można też wykonać je samodzielnie.

Aby zrobić taki domek, wystarczy zbić drewnianą skrzynkę z daszkiem i wypełnić ją rurkami. Na rurki najlepiej nadają się rośliny, których pędy są puste w środku, na przykład trzcina pospolita rosnąca na stawach bądź na podmokłych terenach, ale także rdest sachaliński, forsycja, malina czy czarny bez. Pocięte rurki o długości około 10-20 cm najlepiej związać w pęczki po kilkadziesiąt sztuk i włożyć do domku. Przydatne mogą być również rurki bambusa, sucha słoma, drewniane deseczki, mech, trawa czy nawet szyszki. Wykorzystać można ponadto cegły dziurawki czy ponawiercane pieńki. W zakamarkach tych wszystkich przedmiotów znajdą schronienie i złożą jaja setki pożytecznych istot.

Domki dla owadów należy ustawić na słupach na wysokości około 1,2-1,5 metra nad ziemią w przydomowym sadzie, jagodniku czy warzywniku, kierując jego przód na południowy-wschód, południe lub południowy-zachód. Można je też postawić bądź powiesić na drzewie czy w jakimś innym zakątku ogrodu. Należy unikać wystawiania „hotelików” w miejscach chłodnych i zawilgoconych. Aby domki nie stały się darmową stołówką dla lubujących się w larwach i poczwarkach ptaków, można u wejścia do nich wstawić ramkę z siatką wolierową. Dla ciekawszego efektu wizualnego warto swoje dzieło pomalować kolorową farbą.

W jednej rurce umieszczonej w domku dla owadów murarka ogrodowa może wybudować od kilku do kilkunastu komórek z jajeczkami, z których na wiosnę – po przejściu wszystkich etapów rozwoju – wyklują się dorosłe osobniki. To może być ciekawa lekcja przyrody dla całej rodziny.

(kredo)


Człowiek i… dzikie zwierzę

NA WSPÓLNYM SZLAKU

Lato sprzyja aktywnemu wypoczynkowi na łonie natury. Górskie szlaki zapełniają się miłośnikami przyrody i wędrówek wśród drzew. Na turystycznych ścieżkach, często krzyżujących się z trasami wędrówek mieszkańców lasu, coraz łatwiej stanąć oko w oko dzikim zwierzęciem i obserwować jego zachowanie.

Sarny, jelenie, kuny, lisy, jeże bądź wiewiórki, a w wyższych górach wilki czy nawet niedźwiedzie, nauczyły się obcować z człowiekiem i chętnie korzystają z dobrodziejstw, jakie oferuje im jego obecność w ich naturalnym środowisku. Aby nie zachwiać jednak naturalnej równowagi ekosystemu, turyści powinni pamiętać o podstawowych zasadach i przede wszystkim być ostrożni. Tylko dojrzałe i odpowiedzialne zachowanie człowieka może bowiem sprawić, że wycieczka będzie dla wszystkich miłym wspomnieniem, a przyroda po takiej wizycie pozostanie w niezmienionym stanie.
Wybierając się na wycieczkę poza miasto – do lasu, w góry czy nawet nad rzekę – należy pamiętać, że to my jesteśmy gośćmi w miejscu naturalnego występowania wielu gatunków zwierząt i roślin, często będących pod ochroną. Mamy w związku z tym pewne obowiązki. Pamiętajmy i przestrzegajmy przed tym dzieci, że pod żadnym pozorem nie wolno niszczyć gniazd i nor, wybierać jaj oraz młodych, zabijać napotkanych zwierząt, znęcać się nad nimi ani zbierać okazów do kolekcji. Kiedy natomiast napotkamy ranne lub chore zwierzę, powiadommy urząd gminy, na terenie którego się znajdujemy. Możemy zadzwonić także na straż miejską lub policję, a jeśli zwierzę znajduje się pod ochroną, warto skontaktować się także z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Katowicach.

Kiedy podczas wędrówki napotkamy dzikie zwierzę, trzymajmy odpowiedni dystans i obserwujmy je spokojnie. Starajmy się go nie płoszyć, tym bardziej że nie mamy pewności, czy nie zachowa się w takiej sytuacji agresywnie. Pod żadnym pozorem nie możemy zabierać zwierzęcia z jego naturalnego środowiska. Nie powinniśmy też go dokarmiać, gdyż w ten sposób uczymy je zbliżania się do ludzi i w pewnym stopniu udomawiamy. Niesie to groźne konsekwencje dla zwierzęcia, które w trudnych chwilach może sobie nie poradzić. Ważne jest, abyśmy pozwolili zwierzętom na samodzielne zdobywanie pokarmu i decydowanie o swoim losie. Wiąże się z tym także zakaz porzucania resztek żywności w lesie. Przepełnione kosze na śmieci są dla mieszkańców lasu łakomym kąskiem i rozleniwiają je. Warto jednak wiedzieć, że te darmowe stołówki są nie tylko źródłem pożywienia dla zwierząt, ale i wylęgarnią chorób oraz pasożytów. Pozostałości jedzenia, opakowania i inne śmieci lepiej wrzucać do zamkniętych i dobrze zabezpieczonych koszy, a najlepiej zabierać je ze sobą.

– Jeśli w plecaku turysty jest miejsce na jedzenie i napój, to uważam, że również opakowania po posiłku również mogą się w nim znaleźć. Turysta nie powinien liczyć na to, że śmieci „zdeponuje” w lesie. Powinien nastawić się raczej na to, żeby zabrać je ze sobą. Odpadki żywnościowe i śmieci w lesie to z wielu względów duży kłopot i zagrożenie dla dzikich zwierząt. Mało kto mówi o tym, że tą drogą może dojść do zakażenia leśnych zwierząt groźnym wirusem ASF, czyli afrykańskim pomorem świń, a tego byśmy bardzo nie chcieli. Inna sprawa to kosze przy miejscach biwakowych. Tam nie ma problemu z opróżnianiem ich przez specjalne służby – wyjaśnia Leon Mijal, nadleśniczy z Ustronia.

W Ustroniu Dobce czy pod Małą Czantorią oraz przy edukacyjnej ścieżce przyrodniczo-leśnej „Skalica” znajdują się zielono-żółte pojemniki ze specjalną zamykaną klapą, by zapach odpadków nie wabił leśnych zwierząt. Kilka lat temu specjalne kontenery i kosze na śmieci zostały ustawione także przy popularnych beskidzkich schroniskach i szlakach z inicjatywy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach, której działania wsparł Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Razem z kontenerami zostały wówczas zainstalowane tablice informacyjne przybliżające turystom sylwetki niedźwiedzia i wilka oraz promujące odpowiednie zachowania turystów podczas pobytu w lesie.

(kredo)


Do druku: pdf

Wydanie nr 13 z dnia 07.07.2017

Za ekologiczną aktywność

FUNDUSZ WYRÓŻNIŁ CZEKAMI

2 miliony złotych i 164 uhonorowane organizacje – to bilans popularnego konkursu „EkoAktywni” organizowanego przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Do grona prestiżowych laureatów tego wyróżnienia właśnie dołączyli kolejni miłośnicy ekologii. Wśród nich były organizacje działające na terenie Śląska Cieszyńskiego.

Po raz pierwszy WFOŚiGW zorganizował konkurs „EkoAktywni” w 2008 roku. W rywalizacji każdego roku biorą udział organizacje pozarządowe, którym leży na sercu edukacja ekologiczna, ochrona przyrody, a także profilaktyka zdrowotna dzieci mieszkających na obszarach zanieczyszczonych. A jest o co walczyć – zwycięzcy zostają nagrodzeni pokaźnymi czekami.

Siedemnastu tegorocznych laureatów nagrodzono podczas regionalnych obchodów Światowego Dnia Ochrony Środowiska w Parku Śląskim w Chorzowie. Zdaniem Andrzeja Pilota, prezesa WFOŚiGW, można mieć przekonanie, że sojuszników w dbałości o nasze środowisko naturalne nam nie brakuje, a podejmowane działania charakteryzują się dużą różnorodnością, pomysłowością, są wartościowe dydaktycznie i spotykają się z pozytywnym odbiorem.

I tak 10 tys. zł nagrody otrzymały organizacje, które działają także na terenie powiatu cieszyńskiego, w tym Fundacja Ekologiczna „Arka”, Polska Izba Ekologii, Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne „Klub Gaja”. Wśród pozostałych uhonorowanych znalazł się m.in. Ustroński Klub Ekologiczny (otrzymał 5 tys. zł).

Warto dodać, że w ramach regionalnych obchodów Światowego Dnia Ochrony Środowiska odbyła się również akcja informacyjno-edukacyjna „ekoAktywni z Pasją”, w czasie której można było wziąć udział w warsztatach, konkursach i zabawach. Uczestnicy zobaczyli występ zespołów harcerskich, a chętni mogli wspinać się na ściankę i poskakać na dmuchanych atrakcjach.

(klk)


Piknik przyjazny naturze

ZANIM RUSZYSZ DO LASU

Letnia aura sprzyja nie tylko górskim wędrówkom. Coraz popularniejsze wśród mieszkańców Śląska Cieszyńskiego stają się leśne pikniki w popularnych w Beskidach miejscach. Trzeba jednak pamiętać, by taki wypad nie odbił się czkawką… przyrodzie. Kosze pełne jednorazowych naczyń i sztućców, plastikowych butelek, foliowych torebek i słomek – tak często wygląda obraz Beskidów po zakończonych piknikach. Do tego sporo zmarnowanego jedzenia, które staje się pożywieniem dla leśnych zwierząt. A wcale tak nie musi być – wystarczy wcześniej zorganizować piknik w wersji eko – z poszanowaniem otaczającej przyrody. 

Po pierwsze – jednorazowe talerze, kubki czy sztućce warto zastąpić tymi, z których korzystamy na co dzień. Wystarczy zabezpieczyć je w koszyku bawełnianą ściereczką, która później z powodzeniem zastąpi także jednorazowe chusteczki czy serwetki. Przygotowane wcześniej przekąski można śmiało spakować do wielorazowych pojemników, słoików czy lnianych woreczków. W puste pojemniki po kanapkach, owocach czy ciastkach warto zapakować organiczne odpadki, które mogą następnie trafić na kompost.

Po drugie, wybierając się w góry czy do lasu, zamiast chemicznego środka ochrony przed ukąszeniami owadów, warto użyć aromatycznych olejków. Komary odstraszą zapachy trawy cytrynowej, goździka, patchuli, eukaliptusa, rozmarynu, lawendy czy cytryny i pomarańczy. Należy jednak pamiętać, że olejki eteryczne są silnie działającymi substancjami. Nie należy ich nakładać bez rozcieńczenia bezpośrednio na skórę.

Po trzecie, nie zostawiajmy auta gdzie popadnie. Za wjazd do lasu samochodem, motorowerem, quadem bez zezwolenia otrzymamy od straży leśnej słony mandat. Nie wspominając przy tym o ingerencji w naturalne leśne środowisko… Dlatego pojazdy należy zostawiać w miejscach oznaczonych jako parking czy miejsce postojowe. Każde nadleśnictwo ma przygotowane miejsca przeznaczone do zostawienia auta. Warto z nich korzystać, przy okazji fundując sobie spacer po wyznaczonych ścieżkach. Pamiętajmy także, że całkowitym zakazem wstępu objęty jest w lesie teren tzw. młodnika, gdzie drzewa nie osiągnęły odpowiedniej wysokości.

(klk)


WIĘCEJ RUR W CHYBIU

W Chybiu rozpoczyna się realizacja projektu związanego z rozbudową sieci kanalizacyjnej. Ma to duże znaczenie dla ochrony znajdującego się nieopodal Jeziora Goczałkowickiego, które jest zbiornikiem wody pitnej dla aglomeracji Górnego Śląska. Gmina ma już gotową dokumentację przetargową i chce przystąpić do wyłonienia wykonawcy.

Do listopada tego roku nastąpi rozbudowa sieci kanalizacyjnej o blisko 700 m. Na częściowe sfinansowanie inwestycji zostanie przeznaczonych prawie 120 tys. zł pochodzących z umorzenia pożyczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Gmina opracowała ponadto wniosek na pozyskanie z tego źródła jeszcze 90 procent pożyczki. W urzędzie na bieżąco przyjmowane są zgłoszenia i wnioski mieszkańców, którzy chcą się podłączyć do kanalizacji.

(kredo)


WYSTRÓJ SIĘ W… ŚMIECI!

Czy z odpadów można stworzyć coś modnego i pięknego? Oczywiście! Coraz więcej projektantów tworzy unikatowe i efektowne ozdoby ze starych puszek, kapsli, gazet czy nieużywanych już jeansów. Wystarczy odrobina fantazji i niepotrzebna butelka może zmienić się w oryginalny naszyjnik.

Miłośnicy ekologii apelują o przestrzeganie zasady 3R – „Reduce, reuse, recycle” co z angielskiego oznacza: „ogranicz, użyj ponownie, oddaj do odzysku”. Chodzi o to, aby odpady, których produkujemy wciąż za dużo, wykorzystywać tak, by na wysypiska śmieci trafiało ich jak najmniej.

Recykling stał się popularnym obecnie trendem światowym, o czym świadczy choćby wykorzystanie jego idei w świecie mody. Z początku trudno było wyobrazić sobie elegancką biżuterię ze śmieci, ale dzięki kreatywności projektantów dziś możemy cieszyć się ekologicznymi i oryginalnymi „klejnotami”. Przykładowo izraelski projektant Yoav Kotik do stworzenia oryginalnych naszyjników czy kolczyków wykorzystuje stare kapsle od butelek. Wygina je i łączy w oryginalny sposób. Z kolei Mana Bernandes z Rio de Janeiro biżuteryjne cuda wykonuje z butelek, wykałaczek, spinek do włosów czy kart telefonicznych. Śmiało łączy plastik ze złotem, a także szkło ze srebrem. Z kolei po butelki po szamponach, sokach czy mleku sięga australijski artysta Mark Vaarwerk, który przemienia je w broszki, pierścionki i naszyjniki.

Wśród mieszkańców Śląska Cieszyńskiego także nie brakuje ekologicznych twórców, którzy z odpadów potrafią wyczarować błyskotki. W wielu ośrodkach kultury, a także podczas miejscowych imprez, odbywają się warsztaty, w czasie których zgłębiane są tajniki wytwarzania biżuterii, również ze śmieci.

(klk)


ŚMIERCIONOŚNE PALUSZKI

Baterie – bez nich nie wyobrażamy sobie życia. Potrzebne są do działania wielu urządzeń przydatnych w gospodarstwie domowym i biurze. Tanie i łatwo dostępne przedmioty mają jednak jedną podstawową wadę – są wyjątkowo szkodliwe dla środowiska naturalnego, a także stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi oraz zwierząt.

Do produkcji baterii używane są m.in. ołów, kadm i rtęć, zwane metalami śmierci. Ekolodzy alarmują – jeden popularny „paluszek” jest w stanie na stałe zanieczyścić 1 metr sześcienny ziemi oraz 400 litrów wody, a jedna bateria guzikowa może skazić jej aż 50 000 litrów! Nie ma się więc co dziwić, że już od przedszkola wpaja się dzieciom, by baterii nie wyrzucać do zwykłego śmietnika. Zamiast tego zaleca się ich zbieranie, a następnie oddawanie do odpowiednich punktów. Znajdują się one w wielu miejscach naszego regionu, między innymi w sklepach z elektroniką i supermarketach, a także w urzędach. Wystarczy się rozejrzeć, a z pewnością szybko zauważymy specjalne pojemniki.

W zbiórkę angażuje się też coraz więcej placówek oświatowych. W samym Cieszynie, w szkołach podstawowych i gimnazjach, w zakończonym niedawno roku szkolnym udało się zebrać blisko 1013 kg zużytych baterii.

(kredo)


Do druku: pdf