Program, który wspiera i pomaga…
Zatrzymać wodę
2 tys. wniosków wpłynęło do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach w ramach kolejnej już edycji programu „Moja woda”. To pokazuje niesłabnące zainteresowanie tą formą dotacji na przeciwdziałanie skutkom suszy.
3 sierpnia, o czym informowaliśmy na naszych łamach, ruszyła trzecia edycja programu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej „Moja Woda”, który ma pomóc w łagodzeniu skutków suszy, a także przeciwdziałać podtopieniom budynków w Polsce. Właściciele domów jednorodzinnych mogą otrzymać nawet 6 tys. zł dotacji na budowę przydomowych instalacji zatrzymujących deszczówkę. Tylko w poprzedniej edycji z programu skorzystało na Śląsku 6 tys. beneficjentów. W tej edycji do WFOŚiGW w Katowicach wpłynęło już 2 tys. wniosków. A czas na ich złożenie upływa dopiero 30 czerwca 2024 roku!
Warto podkreślić, że program ma wiele zalet. Właścicielom lub współwłaścicielom domów jednorodzinnych przekazywane są dofinansowania na instalacje, które pozwalają zatrzymywać deszczówkę w obrębie nieruchomości. Dzięki temu wody opadowe lub roztopowe z posesji nie są odprowadzane poza jej teren np. do kanalizacji sanitarnej lub deszczowej albo do rowów odwadniających czy na sąsiadujące tereny, ulice i place, lecz służą do nawadniania czy podlewania roślin w ogrodach. I tak można uzyskać finansowe wsparcie w wysokości 6 tys. zł, które obejmuje do 80 proc. kosztów kwalifikowanych przedsięwzięcia służącego przydomowej retencji. Pieniądze należy przeznaczyć na zakup komponentów, które są trwałą częścią systemu nawadniania czy innego wykorzystywania wód opadowych oraz na koszty adaptacji elementów już istniejących. – Zainteresowanie poprzednimi edycjami programu w województwie śląskim było ogromne. Przyznaliśmy dotacje ponad 6 tysiącom beneficjentów i wypłaciliśmy blisko 19 mln zł – mówi Tomasz Bednarek (na zdjęciu), prezes WFOŚiGW w Katowicach.
W zakres inwestycji wchodzi zakup, montaż, budowa i uruchomienie instalacji do zbierania wód opadowych, gromadzenia deszczówki w zbiornikach i tzw. oczkach wodnych, retencjonowania w gruncie i na dachach oraz wykorzystywania zebranej wody z pomocą pomp, przewodów, filtrów, zraszaczy i innych urządzeń.
Ogłoszona w 2020 r. pierwsza edycja programu „Moja Woda” cieszyła się ogromną popularnością wśród Polaków. Podobnie było w 2021 r. Pierwszy budżet programu opiewał na 100 mln zł, a na drugą edycję MKiŚ skierowało już ponad 136 mln zł.
Rząd przeznaczył na dwie dotychczasowe edycje programu 236 mln zł. Zrealizowane już inwestycje pozwalają na gromadzenie i zagospodarowanie na terenie prywatnych nieruchomości około 2,5 mln m sześc. wód opadowych (i roztopowych) rocznie. Trzeci nabór sprawi, że wartość ta orientacyjnie może wzrosnąć o kolejne 1,2 mln m sześc. „złapanej” deszczówki, która zostanie wykorzystana przez właścicieli domów jednorodzinnych do wspomagania walki z suszą i lokalnymi podtopieniami.
Celem rządowego programu jest zbudowanie 67,6 tys. przydomowych instalacji retencyjnych, a także zagospodarowanie wody opadowej i roztopowej w ilości 3,38 mln m sześc. rocznie. (klk)
Postaw na elektryka!
Samochód elektryczny ani nie emituje zanieczyszczeń, takich jak tlenki azotu czy węglowodory, ani nie wytwarza dwutlenku węgla. To spora ulga dla klimatu. Nic więc dziwnego, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zaangażował się w promowanie elektromobilności, dając zastrzyk finansowy na ogólnodostępne stacje ładowania.
Samochody elektryczne są obecnie promowane jako jeden z najbardziej zrównoważonych środków transportu. Zeroemisyjne i zaawansowane technologicznie auta wydają się być rozwiązaniem części problemów związanych z zanieczyszczeniem środowiska. Zwłaszcza w miastach i terenach z gęstą zabudową, bowiem jazda elektrykami powoduje, że mieszkańcy nie są zmuszani do wdychania spalin. Poziom smogu, który stanowi bolączkę wielu polskich regionów, ma szansę się obniżyć.
Główna różnica między samochodami spalinowymi a elektrycznymi ma związek z procesem przekształcania energii potencjalnej (zmagazynowanej) w energię kinetyczną (ruch). Samochody spalinowe przechowują energię w postaci chemicznej (paliwo zgromadzone w baku). Uwalniają ją w wyniku reakcji, która zachodzi podczas spalania benzyny, LPG lub oleju napędowego w silniku pojazdu. Z kolei pojazdy elektryczne, choć również magazynują energię chemicznie, uwalniają ją elektrochemicznie. Dzięki zastosowaniu akumulatorów litowo-jonowych może się to odbywać bez spalania, a więc również bez emisji ubocznych produktów, w tym głównie CO2.
Problem jednak, jaki napotykają właściciele samochodów elektrycznych, to konieczność ładowania. I tu z pomocą przychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzięki bowiem dotacjom przyznanym przez Fundusz, ma powstawać coraz więcej ogólnodostępnych stacji ładowania. To ważne, bowiem „elektryki” w trasie często muszą mieć możliwość doładowania.
Już wkrótce 33 polskie miasta wzbogacą się o 40 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych dzięki dotacji w wysokości 63 mln zł z programu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej „Wsparcie infrastruktury ładowania pojazdów elektrycznych i infrastruktury tankowania wodoru”. Projekt, który zrealizuje Orlen, umożliwi budowę stacji określanych także mianem „wielostanowiskowych HUB-ów ładowania”. Stacje mają zostać zbudowane do końca grudnia 2027 roku w: Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach, Piasecznie, Dreglinie, Nowym Dworze Gdańskim, Wieszowej, Kostomłotach, Zgorzelcu, Kołbaskowie, Lgotcie, Garwolinie, Nowogardzie, Legnicy, Świebodzinie, Myślenicach, Gorzowie Wielkopolskim, Piotrkowie Trybunalskim, Łączynie, Giemzówie, Górze Św. Anny, Wysokiej, Baranowie, Łosicach, Pawlikach, Drwęcku, Kleszczewkowie Ulkowym, Wieniecu, Otłoczynie i Starym Mieście. To z pewnością ułatwi właścicielom „elektryków” podróże po kraju, w tym także mieszkańcom powiatu cieszyńskiego.
Na tym nie koniec. NFOŚIGW przyznał także dofinansowanie na budowę 46 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych na terenie stacji paliw należących do sieci Moya. Inwestycje będą realizowane w całym kraju. Finansowy zastrzyk z NFOŚiGW w tym przypadku wyniósł 17 mln zł. Zakończenie projektów zaplanowano już na grudzień 2026 roku. W sumie inwestycja ma kosztować 40 mln zł.
– Dzięki takim projektom przeciwdziałamy degradacji środowiska, a zarazem promujemy ideę „zielonej mobilności” i ochrony klimatu. Chcemy, aby w całej Polsce powstawały kolejne stacje ładowania. Ekologicznym i społecznym efektem projektu Anwim będzie poprawa jakości powietrza oraz zwiększona funkcjonalność użytkowa pojazdów elektrycznych – mówi Artur Michalski, wiceprezes NFOŚiGW. W ramach pierwszego przedsięwzięcia planowana jest budowa 31 ogólnodostępnych stacji ładowania o mocy 120 kW każda, w ramach drugiego 15 ogólnodostępnych stacji ładowania o mocy 180 kW każda. (klk)